czwartek, 22 kwietnia 2010

Swiąteczne SPA_lanie kcal ;)

W Wielkanocna niedziele ruszyłyśmy cztery litery i pojechałyśmy na rowerowa wyprawę do Parku Narodowego Chiloe.
Namówiłyśmy nasza koleżankę z pokoju, aby pojechała z nami...a ta koleżanka była Mariah Carey!!!
Pięknie się w trójkę prezentowałyśmy z tym profesjonalnym ekwipunkiem, prawda?








My jeździłyśmy na rowerach, a ta dziewczynka na swoim psie. Mam nadzieje, że przekonałam ja, że to nie jest najlepsza zabawa...




Po przejechaniu 32 kilometrów miałyśmy dotrzeć do Cucao gdzie znajduje się park . Tam planowałyśmy dwugodzinny trekking.

Rowery działały bez zarzutu…było tylko jedno ALE: męskie siodełka. Po 20 minutach tak nas bolały pupcie, ze musiałyśmy owinąć siodełka zdjętymi bluzami i tym samym przystosować je do damskiego użytku ;) troszkę pomogło :)

Pierwszy odpoczynek - na pomoście.

                              


Największa atrakcja w czasie wycieczki - prosiaczki!!!




Właściciel rowerów twierdził, że nie będziemy musiały pokonywać dużych wzniesień. Ojjjj…jak bardzo nas okłamał.... Ale bylysmy dzielne i miałyśmy dużo energii dzięki porannemu obżarstwo ;)




Tak sobie myślę, ze może kiedyś kupie sobie taki kawałek ziemi jak poniżej, postawie na nim drewniany domek i zaproszę wszystkich obserwatorów naszego bloga... ;) (SE VENDE = na sprzedaż - przyp. red.)




W czasie błogiego odpoczynku na plaży...






...usłyszałyśmy nagle dziwny świst. Okazało się, ze pękła dętka w Pauliny rowerze. Udało nam się ja nawet wymienić ale nie dało się napompować i Paula końcówkę trasy pokonała już na 4 kolkach.




Nie miała jednak czego żałować. Po takim dłuższym odpoczynku pupy bolały ze zdwojona sila!!!!

Z powodu dętkowej przygody dotarłyśmy do parku późno.
Szybko obeszłyśmy planowana trasę – tzw. ścieżkę edukacyjna ;)






A potem przez rozlegle i zabłocone pola poszłyśmy na oddalona o kilka kilometrów plażę.






Miałyśmy ogromne szczęście załapać się na zachód słońca.







Na bezkresnej plaży bylysmy tylko my,




ptaki,




porzucona kotwica...




i muszelki... dla Ciebie Adamku... miauuuu (Adamek dziękuje :* - przyp.red)



 
Gdy wracałyśmy bylo juz prawie ciemno i bardzo magicznie. To była piękna Niedziela Wielkanocna :)