Cofnę się zatem do poranka 29 marca.
Jezioro było jeszcze spowite mgła a temperatura nie zachęcała do paradowania w stroju.
Mimo to poprosiłyśmy młodego tubylca aby zawiózł nas łódka na pobliska plażę, gdzie zaraz przy brzegu można się dokopać do gorących źródeł.
Chłopak zabrał ze sobą łopatę, która mogłyśmy pogłębić gorący "basen".
Czyż Paula nie wygląda jak rasowa kuracjuszka ;)
Po każdych 20 minutach należy się schłodzić w lodowatym jeziorze
Po powrocie z wody w domu gospodyni czekało na nas Pastel de Choclo. Narodowe danie Chilijczyków z kukurydzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz